sobota, 23 czerwca 2012

Lekoman cd.

Pamiętacie jak pisałem 18 maja że pielęgniarka z PZP zrobiła ze mnie lekomana?

Otóż 14 czerwca otrzymałem e-mail z biura rzecznika że postępowanie pielęgniarki i lekarza budzi wątpliwości ale żeby wszcząć postępowanie z ramienia rzecznika trzeba uzupełnić pewne wiadomości.

Powiedziałem o tym terapeutce to mówi że przesadzam. Ale ja wiem co widziałem i słyszałem, jak się odnosiła do pacjentów.

Teraz muszę tylko poznać dane tej pielęgniarki i zacznę działanie.

niedziela, 17 czerwca 2012

Strach

Odczuwał paraliżujący strach przed wakacjami.\

Wyjazd do Norwegii, pierwszy raz, do pracy. Do rodziny ale ....

  • czy sobie poradzę
  • językowo
  • fizycznie
  • psychicznie
  • manualnie
  • W OGÓLE

piątek, 15 czerwca 2012

Sesja

Sesja trwa a ja nie mam czasu na nic.

W życiu pomału zaczyna się stabilizacja, faza wielkich planów i zapewne jeszcze większych rozczarowań. Na razie więc nie nastawiam się na nic niezwykłego a co będzie to czas pokaże :)

Przepraszam że nie piszę ale to się wkrótce zmieni :)

Jeśli ktoś by miał jakieś sprawdzone kursy angielskiego, francuskiego, niemieckiego, rosyjskiego hiszpańskiego, norweskiego do samodzielnej nauki to liczę na sugestie

piątek, 18 maja 2012

Lekomania

Okazałem się lekomanem !
Jak usprawiedliwienie dla którego chciałem się widzieć z panią doktor oznajmiłem że kończą mi się leki i co? Niby mam przypisane na 2 miesiące więc do 13 czerwca ma mi starczyć. Z moich skromnych obliczeń wynika że nie starczy ale co się będę kłócił. Zobaczymy wkrótce. Jak coś zdemoluje twarz dla mądrej pani pielęgniarki

czwartek, 17 maja 2012

Po przerwie

Na początku chciałbym pozdrowić Monikę, która zatęskniła za moimi wpisami i wyraziła ubolewanie że nie ma nic nowego.

Co się u mnie dzieje? Nic ciekawego, okres zwykły przekładający się na każdą dziedzinę mego życia. To bardzo frustrujące a pogoda nie daje najmniejszych chęci do jakiegokolwiek działania. Dziś dodatkowo się przemoczyłem i zacząłem kaszleć więc ciekawe co z tego wyjdzie...

Na psychoterapii chyba dochodzimy do sedna moich problemów. Do mojego prawdziwego JA. Ja w przeważającej części nie jestem sobą udaje kogoś kim nie jestem bo boje się pokazać prawdziwego siebie z obawy że ludzie przestaną mnie lubić a dopiero co ich poznałem, zaskarbiłem ich serca.

Z przyjacielem nie jest jak dawniej jest gorzej, nie otwiera się przede mną jak wcześniej, postanowiłem że ja będę dla niego bez wymagania że on będzie dla mnie tak jakbym tego chciał. Muszę być twardy może wrócą stare chwile kiedy było świetnie kwitło i pachniało w naszych relacjach.

Jutro jadę rano do psychiatry bo nie zarejestrowałem się do niego w terminie więc załatwię sobie wizytę bez numerka. Nie wiem co jej powiem. Nie wiem czy ten stan wymaga zmiany leków czy przeczekania. Z drugiej strony na co ja mam czekać? Wkrótce sesja a ja nie mam sił i chęci do nauki. Wszystko się komplikuje niepotrzebnie ale takie jest życie.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Przed terapią / Po terapii

I

Bardzo ważną uwagę mam do tych wspomnień trzeba je niezwłocznie spisywać bo ulatują!

Pamiętam kiedy ta kwestia się otworzyła. Wizualizacja tego zjawiska wyglądałaby jako skutek uderzenia w jakąś zamkniętą już ranę i jej ponowne otworzenie. Otworzyła się w autobusie jak wracałem z ostatniej psychoterapii

Kocham ten okres po terapii. Bo to czas kiedy jakaś część mnie wychodzi z ciała i zatapia głowę w moim wnętrzu. Na początku nic nie widzi a potem sprawa się krystalizuje i obraz wyostrza. Jadę i płaczę

To sprawa śmierci dziadka a mianowicie to co po niej jest powodem bólu i łez. To rana przypalona czasem, która teraz krwawi. Zachowanie zespołu pogotowia była w 50% niewłaściwa, jaki ze mnie pesymista widzę szklankę do połowy pustą. No taki jestem! Co sprawiło ból?!

Po pierwsze reanimacja przeprowadzona na łóżku, żeby rodzinie nie było żal że się nie starała załoga. Może na laiku taka pokazówka zrobiłaby wrażenie, jednak nie ze mną takie numery. Każdy powinien wiedzieć jak ratować drugiego człowieka więc ten kardynalny błąd reanimacji na miękkim łóżku każdy powinien zauważyć, jednak ten głupi, zaokularowany, zarośnięty ratownik miał nas za idiotów którzy nie zauważą...

Już od chwili jak krzyknął do kierowcy że to "Odbiór" wiedziałem że nie będzie za wesoło. Niech tam będzie, niech używają swego żargonu ale nie przy rodzinie.

Tym co najbardziej bolało była defibrylacja.
Lekarz mówił że więcej żelu na elektrody, a ten debil że wystarczy. Tak strzelali że aż poparzyli ciało dziadka. Ten ratownik zbezcześcił ciało mojego kochanego dziadka ...
Dziadka wspierającego mnie, mówiącego że jestem jego złotą rybką, zabierającego na konie. Dziadka którego kochałem pomimo jego wad i on mnie też kochał pomimo moich.
Boli mnie dlaczego nie zareagowałem, dlaczego nie pokazałem mu ciosem gdzie jego miejsce. Miałem już 18 lat mogłem się wyładować, a ja biernie stałem. Chciałbym żeby kiedyś ktoś połamał mu żebra i strzelał 360J na sucho!

II

W tej samej chwili w czasie powrotu do domu po terapii objawił mi się powód powołania do pomagania innym ludziom. Studiowania medycyny, masażu, zrobienia podyplomówki z psychoterapii.

Niemam zaufania do lekarzy, chodzi tu od tych z pogotowia, szpitala i pierwszego kontaktu. Choć generalizowanie jest krzywdzące, nie potrafię się od niego uwolnić.
W sytuacji kiedy to ja będę lekarzem będę wiedział co i jak. A nawet jeśli nie będę miał kolegów po fachu z inną potrzebną w danej chwili specjalizacją. Nie chodzi mi tu o bezsensowne przedłużanie agonii lecz działania profilaktyczne, prozdrowotne, prewencyjne.
Przypomina mi się sytuacja ze sklepu Reserved gdzie dostrzegłem utykającego człowieka. Zagadałem, zapytałem o zdrowie i o nogę. Doradziłem wizytę u lekarza. Opaskę uciskającą, żel na obrzęki i ból. Jakim szczęściem dla mych oczu było zobaczenie tego samego człowieka dwa dni później na deptaku chodzącego normalnie. Podziękował mi a niebo zajaśniało i pomyślałem że to jednak będzie dobry dzień. że jednak jestem dobrym człowiekiem...

Masażysta to też bardzo pomocny zawód, sprawiający ulgę w bólu, relaks, rozluźnienie, odstresowanie

Psychoterapia to bardzo świeży pomysł, jak podmuch wiatru w zamkniętym dotąd pomieszczeniu. Spowodowany spotkaniem najcudowniejszej jak dotąd psychoterapeutki. Znamy się bardzo niedługo. A ona czyta ze mnie jak z książki. Uczy nowych słów nazywając to co we mnie siedzi. Czuje się jak jakaś dziewicza kraina z nienazwanymi jeszcze gatunkami roślin i zwierząt. Przy czym pani Beata nie męczy się tym odkrywaniem i operowaniem tasakiem w moich gąszczach wnętrza. Gustownie siedzi w fotelu i popija napój. Pełen luz i wolność. ZAZDROSZCZĘ !

środa, 25 kwietnia 2012

Aktywizacja

Potencjał aktywizacyjny moich leków się wyczerpał, na uczelni nie byłem w poniedziałek, dziś i zanosi się że nie będę w piątek. Zamiast stawiać czoła problemom uciekam, muszę to zmienić ale w jaki sposób?

Zapisałem się na kurs języka migowego, zajęcia w czwartki i piątki aż do 21 czerwca. Nie będzie mnie na części anatomii w czwartki i nie zdążę na fitness w piątek... Smutno trochę ale cóż jakoś sobie poradzę. To ja i moje dobro jest najważniejsze. Czas na zmiany ale jak się one będą odbywać?

niedziela, 22 kwietnia 2012

Skutki uboczne

Skutki brania leków są różne i na pewno dotyczą prawie każdego układu w ciele. Jednakże nie każdy je ma i nie przez taką samą ilość czasu. Jedne mijają, drugie nie i dyskwalifikują z ich dalszego zażywania. Ogólnie nie jest tak źle.

Jeśli chodzi o tycie, to ono zależy jedynie od biorącego. Czy ulegnie wilczemu apetytowi czy będzie trzymał się tego co i w jakich ilościach jadł wcześniej. U mnie nie występują jakieś zaburzenia w tym temacie. Obecnie nie czuje głodu przez nowe leki nasenne. Czy to złe? Nie wiem dla mnie bardzo wygodne szczególnie w trakcie małej wiosennej redukcji.

Nowe leki

Mam je od minionej środy. Początek ich brania był co najmniej kosmiczny bo zatkany nos i pulsowanie całego ciała, ale teraz nawet po zwiększeniu dawki jest całkiem spoko. Poranne nie wiem może zmienimy na następnej wizycie może nie. Jedynym problem jest, że nie mogę jeszcze ustalić ile godzin przed snem je brać żeby działały najefektywniej bo 1-2h, działają koło 3.00 nad ranem


Co się u mnie przez tydzień działo? Uczelnia, uczelnia i uczelnia. Chce przed majówką trochę pozaliczać żeby mieć w maju już lekkie wakacje a w czerwcu to już w ogóle mało się uczyć. Zobaczymy jak to się potoczy. Bardzo wielka obojętność mnie ogarnęła, luz którego nigdy nie czułem i to całkiem fajne uczcie. Może lekko destrukcyjne, ale bardzo przyjemnie jak u człowiek który dąży do doskonałości i wszystko ma się toczyć według jakiegoś planu. Uczelnia mnie lekko denerwuje.

Przykładem wartym zaprezentowania i najlepiej oddającym powody irytacji jest czwartkowa anatomia. Zaczyna się według planu o 8. Wykładowczyni w kurtce przyszła do Nas o 8.33, dała klucze i powiedziała że zaraz przyjdzie. Przyszła o 9.23, by wyjść na "15 minut" po 45 minutach zajęć i wrócić o 11.15, kwadrans przed końcem wykładu. Czyż to nie piękne? Nie denerwowałbym się gdyby nie mówiła że musimy pracować bo czasu coraz mniej i w ogóle.

Plany wakacyjne jakoś się zarysowują jednak za wcześnie na jakieś deklaracje. Na razie będę tajemniczy w tej kwestii.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Co to za życie?!

Żyje, jeszcze ...

Ale co to za życie? To wegetacja. Zagubiłem wszystko na co ciężko pracowałem od października. Brak mi pewności czegokolwiek. Czas uporać się z największym problemem czyli uczelnią. Zmuszę się do chodzenia do niej codziennie i zmuszę się do zaliczenia wszystkiego co zaległe w ciągu tych dwóch tygodni do majówki by się nią cieszyć należycie.

Kolejnym jest zmiana diety na bardziej lekką kolorową i wiosenną żeby zrzucić co nieco i żeby było lżej. Dziś ostatnie chwile z czekoladą itp. A od jutra jogurt naturalny, serki wiejskie owoce i warzywa !

sobota, 14 kwietnia 2012

Gorzej

Jest mi gorzej niż wczoraj. W ogóle przez ostatnie 3 tygodnie jest mi coraz gorzej. Czyżby kolejne pogorszenie nastroju z nie wiadomo jakiego powodu?

Każda sytuacja dla mnie staje się wielkim problemem.

Przyjaciel się nie odzywa
Mam dużo zaliczeń
Majówka dopiero za dwa tygodnie
Nie chce mi się imprezować

Co się znowu ze mną dzieje?!

Było już tak pięknie, a tu choroba po raz kolejny uciera mi nosa i pokazuje że tak szybko to się nie wyleczę. Ciężko mi, fizycznie na barkach czuje jakiś dziwny nacisk, a moje myśli dążą tylko w jednym kierunku. Nie uda mi się. Nic nie osiągnę. Nie dam rady. Brak mi motywacji. Nie wiem czy nie będzie potrzebna kolejna wizyta u psychiatry bo bez zmiany leków porannych, nie zajdziemy daleko. Jak nie pomoże mi zmiana wieczornych, trzeba będzie się zwrócić o pomoc.

Bardzo krzepiący jest fakt że w środę mam psychoterapię. Pogadam o tym stanie, może jakoś sam zneutralizuje jego skutki. Mam jednak wielkie przeświadczenie że się nie uda !

piątek, 13 kwietnia 2012

Poświątecznie

Jak mnie tu długo nie było!

Kłamię !!

Wchodziłem tu codziennie patrząc na to jak mój blog odwiedzają kolejni żądni wiedzy o tak chorym człowieku jak ja.

Jakoś nie miałem weny żeby coś napisać i żeby było to tak dobre jak wpis Wstrząs który jest najczęściej wyświetlany.

Pomyślałem jednak, że piszę dla siebie, a nie by zdobyć miliony czytelników. Wole ludzi oddanych a nie miliony czytających raz. Może kiedyś spotkamy się na promocji mojej książki która będzie odzwierciedlaniem tego co piszę tutaj, nie wiem to bardzo dalekie plany

Jak minęły święta?

Cudownie jak zawsze!

Przepraszam, lubię naciągać fakty, było normalnie tak jak zwykle miejscami nerwowo.

Co mnie zirytowało że część rodziny zapomniała o moich urodzinach, szczególnie zabolało mnie ze mój chrzestny nie złożył mi życzeń. Odpłacę mu się tym samym choć ma je jedynie raz na 4 lata. Jak dożyje wypnę się na niego tak jak on w święta.

Mój brat i mama stwierdzili że robię z igły widły, że to nic szczególnego, przecież ja innym nie składam życzeń na urodziny. Tylko mylą się bo pamiętam daty urodzin wszystkich z rodziny, pamiętam o dniu kobiet i innych świętach i imieninach. No cóż ... trzeba będzie jakoś to załatwić

Byłem dziś u psychiatry na pierwszej wizycie od 2 miesięcy. Powiedziałem co mi na sercu leżało, jakie zmiany negatywne zaszły, jak to widzę, poskarżyłem się na psychoterapeutkę trochę. Zmieniła mi leki wieczorne, za miesiąc może te poranne. Bo jakoś wraca to co było, a to mnie nie pokoi, po drugie wyalienowałem się. Nie chce mi się chodzić na imprezy, rozmawiać ze znajomymi, chodzić na uczelnie, bałem się wczoraj zostać na warsztatach i w ogóle cienko jest.

A tu zaczynają się zaliczenia na uczelni a mi brak sił motywacji celu ...

Może będę miał w końcu łóżko do masażu i będę masował rodzinę i znajomych

Wczoraj poznałem prywatnego trenera na targach w na moje uczelni. Zaprosił mnie na FB, gadamy nawet teraz mówi że całkiem obcykany jestem w sprawach ćwiczeń i jak się zawezmę to może będzie sukces na plaży. No zobaczymy

Kupiłem Vive bo coś mnie tknęło i co się okazało? Pan Zagrobelny przyznaje się do depresji. To bardzo krzepiące że są ludzie którzy cierpią na nią a po nich nie widać tak jak w moim przypadku. Wersja bez filmu to koszt tylko 99 groszy także polecam :)

czwartek, 5 kwietnia 2012

Gorączka przedświątecznego ranka

Zastanawiacie się zapewne co robiłem dotąd że nic nie opublikowałem.

Zajmowałem się gorączką przedświątecznego ranka, cudowny twór zdarza się co roku, najczęściej przypada w moje urodziny, Wielkanoc mianowicie. Kocham święta za to że spotykam się z rodziną, zjeżdżają się wszyscy, tradycją są święta u babci, każda pani domu przynosi jakieś smakołyki i uzbiera się zawsze cały stół jedzenia. Rozmawiamy o różnych rzeczach ale nie jako tematyka nie jest ważna, ważny jest fakt bycia razem.

Bardzo cenię te relacje bo do października 2011 roku nie miałem nikogo bliskiego poza rodziną. Potem pojawił się przyjaciel, przyjaciółka, dobrzy znajomi przyjaciela stający się moimi znajomymi i inni ludzie których jakoś tam poznałem różnymi sposobami. Cudowna sprawa!

Jutro muszę zanieść iPhone do naprawy bo przestał działać mi przycisk Home. Potem wpadnę po spodnie do Reserved.

Spodnie ...

Z nimi wiąże się kolejna moja bardzo intrygująca właściwość niezdecydowanie. Szukałem spodni dla siebie 2 tygodnie, mam tylko jedną parę spodni w których chodzę na uczelnie. Skąd ta ubogość? Właśnie z mojego niezdecydowania, nie umiem wybrać jednej pary czegokolwiek. Zdecydować się na różne rzeczy. Niestety rozszerza się to coraz bardziej bo od pewnego czasu mam problem z jedzeniem. Nie potrafię zdecydować co zjeść, buszuje po garach i lodówce tak średnio h przed każdym posiłkiem i zastanawiam się co zjeść.

Wyznaję zasadę że wraz z upływem dnia w posiłku powinno być mniej węglowodanów a więcej białka. Rano sprawa jest prosta bo owsianka załatwia sprawę tylko z czym? Rodzynki, morele inne suszone owoce, może jabłko smażone z cynamonem, różnie bywa. Potem jest tylko gorzej bo jeśli mam zwyczaj i rytuał jedzenia śniadania codziennie podobnego, opcjonalnie płatków z jogurtem naturalnym. To drugie śniadanie, obiad, przekąska, podwieczorek i kolacja są już sprawą trudną. Dlatego moja lodówka uzbrojona jest w serki homogenizowane, jogurty naturalne i smakowe, mleko smakowe, serki wiejskie, twaróg itp. mam też owoce i warzywa do dyspozycji bo zgodnie z rodziną Piątkowskich, jem pięć porcji warzyw i owoców dziennie ku chwale memu organizmowi. Choć czasem jak mam spadek nastroju to nie jest tak kolorowo i w ostateczności zostaje mi woda i Ispagul dla zabicia głodu...


niedziela, 1 kwietnia 2012

Słowa

Ciągle męczy mnie popsucie relacji z przyjacielem. Muszę wrzucić na luz w tej kwestii bo oszaleje, a komunikując się z sobą powierzchownie nawet udaje się nam nie kłócić.

Kłócić to zbyt wielkie słowo gdy ja chce coś wyjaśnić ON pisze że nie chce tak rozmawiać/musi lecieć albo uwaga dziś mało że z krzesła nie spadłem napisał "kurdę piszę CV dla kolegii"

Czas pokaże.

Napisał mi też nie powinienem mieć do niego żalu bo nic mi nie obiecywał. Jakby się nad tym głębiej zastanowić to na początku naszej znajomości mówiłem do niego trenerze osobisty, to on napisał że 50% to dieta, 30% to siłownia a pozostałem zmiana image i będę nowym człowiekiem. Ale trzeba napisać że teraz ma mało czasu a nawet jeśli go ma wykorzystuje go na zajmowanie się sobą. Ja też postanowiłem zając się sobą. Zacząłem chodzić na fitness, biegać, skakać na skakance i  ćwiczyć na podłodze w domu. Zajmie to czas który chciałbym aby był dla mnie poświęcony przez NIEGO dla mnie.

Zobaczymy nie ma sensu się obrażać bo to ja tu jestem chory i mam skrzywione spojrzenie na różne sprawy może faktycznie jest tak jak mówi. A dystans który wytworzył się do mnie z automatu z czasem zniknie bo sprawy które Nas poróżniły zostały niedawno wyjaśnione.

Najbardziej boli fakt że powiedział mi o co mu chodzi dopiero niedawno kiedy ja chciałem wytwarzać dystans. Traktować go jak kolegę których nie mam czyli jak nikogo. Cześć, Do widzenia i nic więcej. Jednak nie potrafię ...

Doskonałym sposobem żeby przeszła mi złość to czytanie naszych rozmów na FB z września października jak się dopiero zapoznawaliśmy. Wtedy było zajebiście a teraz będzie jeszcze lepiej! Taką mam nadzieje

Do szkoły pójdę jutro tylko na jedne zajęcia potem robię sobie wolne do po świętach. Wtedy wielkie zmiany, ostre kucie, moje urodziny, JEGO urodziny i majówka. Będzie cudnie

Ból

Nie mogę otrząsnąć się z ostatniej piątkowej psychoterapii. Czuje się pobity wewnętrznie. Brak mi sił i chęci do działania, motywacji brakuje mi wszystkiego.

Jedna zaburzona relacja z jednym człowiekiem i takie skutki. Jest mi z tym źle jednocześnie nie wiem jak to rozwiązać, jak zadziałać w sposób który będzie dla mnie dobry, który przyniesie oczekiwane pozytywne skutki.

Dochodzimy do sedna, czuje się zagubiony...

Emocjonalnie jestem 5 latkiem, czuje się na 15, mam jakieś 20.

Mogę nadrabiać stracony czas, stracone szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko zacząć układać od początku do dnia dzisiejszego.

Najcięższa z prac jest praca nad samym sobą, podobna jest do porodu, kiedy trzeba wydalić arbuza otworem wielkości cytryny.

sobota, 31 marca 2012

Gdybyś był/była mną


To wiedziałbyś/łaśbyś że piosenka poniżej doskonale opisuje moje życie

WsTrZąs

Wczorajsza psychoterapia była dla mnie wstrząsem. Była pierwszą psychoterapią po której nie czułem się dobrze, a wręcz przeciwnie chciało mi się płakać. Dotarliśmy do tego, że nie potrafię mówić o swoich emocjach, tego że nie umiałem powiedzieć iż poprzednie nasze spotkanie nie podobało mi się bo pielęgniarka ciągle przerywała moje jedyne 30 minut które chciałbym mieć tylko dla siebie. Zamiast powiedzieć wprost o co mi chodzi wymyśliłem tematy jakimi możemy się zająć na kolejnych spotkaniach, spisałem je na kartce i dałem psychoterapeutce. Chciałem przejąć kontrole choć w tej dziedzinie mojego życia. Tym oto sposobem pielęgnowałem w sobie złość, agresje i żal i jest tak z każdą moją relacją którą zawieram. Nie chce mówić bo boje się że to zepsuje relacje a sam takim sposobem je psuje. To takie trudne...

Podoba mi się chodzenie na psychoterapię bo kocham poznawać mechanizmy i procesy psychoterapeutyczne ale nie interesuje mnie sama terapia, dokonywanie zmian. Będziemy się tak kręcić w kółko jeśli nie przestanę udawać, żyć złudzeniami szczęścia.

Ciągle trapi mnie dlaczego nie wiele pamiętam z wczorajszej sesji która trwała aż 55 minut. Taki wiecie wybryk pani psychoterapeutki prezent od króliczka wielkanocnego w zestawie z kartą na której są uczucia. Nie wiedziałem że istnieje tak wiele uczuć...

To by było na tyle i tak nikt mnie nie czyta

piątek, 30 marca 2012

Wprowadzenie w mój świat

Ludzie gdy wyznaje im, że choruje na depresje nie wierzą mi. Jeśli przeminie czas zdziwienia, zaczyna czas pytań.
Jak się objawia?
Kiedy skończę się leczyć?
Jak to jest chodzić do psychiatry?
Jak wygląda sesja psychoterapeutyczna?
Jak działają na mnie leki ? I jak to w ogóle brać psychotropy, antydepresanty i w ogóle ten cały fascynujący świat leków psychostymulujących.

Moje życie wygląda całkiem zwyczajnie, chodzę do szkoły, mam swoje marzenia, czasami ustalam cele. Czasem nastaje czas czegoś z goła odmiennego. Przestaje chodzić do szkoły, przestaje marzyć i zawalam cele. Choć jestem tego świadom to nie potrafię działać i myśleć inaczej. Jakby żyły we mnie dwie niezależnie działające osoby. To jak dzień i noc. Czasem jest słonecznie i wesoło, a potem następuje czas ciemności, zimna i wichur. Być może to działanie leków, organizm bardzo pomału przystosowuje się do tej obcej substancji goszczącej w moim organizmie.

Dużo zależy od mojego otoczenia, gdy mam zły czas chce rozmawiać, mówić jak jest mi źle a oni mnie pocieszają. Nie zawsze tak było. Do października 2011 roku byłem samotnikiem, dążącą do doskonałości niezależną jednostką. Osoba dążąca do doskonałości nie potrzebuje nikogo, tego dowiedziałem się na psychoterapii. Było mi z tym dobrze, lubiłem być sam. Nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego że nie mam kolegów i koleżanek, przyjaciół. To było poza mną nie potrzebowałem takich pozycji w moim życiu. Jednak coś się zmieniło. Zasmakowałem imprez na które nigdy nie chodziłem, faktu że ludzie się mną interesują, robię dobre pierwsze wrażenie czym zjednuje do siebie ludzi. Przeszkadza mi samotność. Czas postu jest dla mnie bardzo trudny. Nie imprezuje nie spotykam się z ludźmi. Nawet z przyjacielem się popsuło ale to materiał na inną historię. Dzięki niemu poznałem i poznawać będę nadal wielu ludzi. Wielu poznam tak po prostu, samodzielnie. Ale to właśnie jakość i ilość moich znajomych daje mi wsparcie i siłę do dalszej walki. Oni mnie otrzeźwiają

Fantazjowanie o własnej śmierci które zdążyło mi się w czasie przerwy zimowej, miało na celu jedynie zwrócenie na siebie uwagi. Chce być dla kogoś istotny, chce żeby ktoś liczył się z moją osobą i moim zdaniem.

Żyje w ciasnym tworze który od wewnątrz nabity jest ostrymi przedmiotami, choć rani i jest mi w nim źle (w wyniku czego mam depresje) to boje się wyjść poza granice bezpieczeństwa, obszar depresyjny i szeroko mi znany.

Czym jest dla mnie psychoterapia?
Gdy wchodzę do gabinetu staje się małym chłopcem, a psychoterapeutka jest moim dobrym duchem. Pokazuje mi rzeczy których wcześniej nie zauważałem, moje zachowania które są ze mną od kiedy pamiętam i nie zauważam ich. One są jak zapach w pokoju, na początku się je czuje potem już przestają być wyczuwalne. Gdy zaczynają być silniejsze albo po prostu wspomnę o nich, psychoterapeutka mówi "Spójrz robisz tak i tak, Uważasz to i tamo. Mówisz coś tam. Nie uważasz że to dziwne, irracjonalne, takie którego nie potrafisz logicznie wytłumaczyć?"

Bardzo ciekawą dysfunkcją którą posiadam jest brak wiary w to że ktoś mnie lubi tak po prostu i silne przekonanie, że niema podstaw do sympatii do mojej osoby, a wręcz przeciwnie jestem złym raniącym ludzi człowiekiem. Moi nowi przyjaciele, pierwsi i dziewiczy napisali że
jestem dobrym człowiekiem
otwartym na innych
nie przechodzącym obok cierpienia innych
bezinteresownym
szczerym
pomocnym
godnym zaufania
słownym
można na mnie polegać
sympatycznym
koleżeńskim
uczynnym

Cechami na minus
brak pewności siebie
niewiara we własne siły i możliwości
doszukiwanie się i szukanie dziury w całym
wyolbrzymianie sytuacji i wymyślanie takich których nie ma

Czy wierze w to co powyżej ? Jasne w cechy na minus! To co piszą na plus jest dla mnie jakimś kosmicznym nie porozumieniem.

Na ostatniej sesji wybuchłem jak wulkan, zaczęła się ze mnie wylewać lawa żalu. Tego że właśnie żyje w tym ciasnym tworze który rani ale boje się z niego uwolnić. Boje się zmian jednocześnie chcąc je wprowadzać bo nie rozwijać się to się cofać. A ja postanowiłem posuwać się do przodu, robić postępy i stopniowo uwalniać się od tej strasznej choroby. Ale nie potrafię ...

Jak się objawiam oprócz tego co opisałem wyżej pojawiły się objawy somatyczne, bóle brzucha, biegunki, drżenia wszystko to uniemożliwiało mi normalną egzystencje. Początkowo żyłem na lekach na biegunkę i Persen-ie ale na dłuższą metę to i tak nie pomagało. Najciekawsze jest to co robiłem by zapobiegać tym objawom. Działałem bardzo przemyślanie, wytworzyły się swoiste rytuały podczas dnia tak aby jak najbardziej zniwelować objawy choroby. Nie wychodziłem z domu gdy wcześniej nie byłem przynajmniej 2 razy w toalecie, wieczorami jadłem substancje regulujące wypróżnianie (Ispagul najczęściej), działałem tak żeby jak najbardziej naprostować problem. Było to męczące ale działało do czasu. Sam jakoś wiedziałem gdzie mam się zgłosić.

Zacząłem brać Depralin i Pramolan. Początki były trudne, skutki uboczne były odczuwalne i to dotkliwie. Początkowo się jeszcze bardziej pogorszyło, nie było to miłe i komfortowe jednak wytrzymałem. Trafiłem jednak na złego psychiatrę. Na początku mówił że mnie poobserwuje i dokonamy wyboru terapeuty potem jednak powiedział że mogę iść do kogo chce, bo wszyscy są dobrzy w tej przechodni. Zapisał mi leki na pół roku z góry i tyle się widzieliśmy. Zmieniłem lekarza na panią psychiatrę. Zmieniła mi leki zaleciła psychoterapię i tak żyję dotąd. Z triumfami i upadkami

To kiedy przestanę się leczyć, zależy od postępów i tempa zmian które na razie są oporne i trudne ale dam radę.

Psychiatra to lekarz jak każdy inny. Z tą jednak różnicą że wizyty trwają nawet do godziny i cały czas rozmawiamy o tym co się dzieje, co uważam, jak czuje. Pani doktor nie ma stetoskopu i ubrana jest całkiem normalnie, brak białego fartucha jest komfortowy. Czujesz się jak na herbatce u przyjaciółki bez herbatki. Błędem jest przekonanie że psychiatra na siłę chce wmówić nam chorobę, rozmawiam z nami tak długo i zadaje tyle pytań aby nie zauważalnie przez nas dowiedzieć się rzeczy istotnych dla niego i postawienia trafnej diagnozy. Lekarze nie mają ciśnienia na dawanie leków czasem proponują samą psychoterapię albo inne zajęcia grupowe. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ja na taki wyjątek trafiłem pierwszym razem, całe szczęście w porę się zorientowałem że leczenie u niego to droga bez wyjścia.

Sesja psychoterapeutyczna trwa 30 minut jeśli chodzi o tą świadczoną przez NFZ. Istotne jest to że musimy być pewni iż chcemy się leczyć. Psychoterapia nie jest taka łatwa jak się zdaje. Zgodnie ze stanem faktycznym to my sami przeprowadzamy naszą psychoterapię a psychoterapeuta jest tylko stymulatorem i drogowskazem wskazuje nam jakieś istotne rzeczy, sprawy i kwestie do rozwiązania. Kocham tam chodzić! To bardzo owocny czas bo dowiaduje się nowych prawd o sobie, takie wejście we własne wnętrze i przyglądanie się mu, analizowanie jest fascynujące.

Leki które biorę mają mnie aktywizować w dzień i usypiać w nocy. Dziwne prawda? Biorę rano jeden rodzaj a wieczorem przed snem kolejny. Ich działanie jest oparte na długotrwałym i systematycznym zażywaniu zgodnie ze wskazaniami lekarza. Efekt terapeutyczny czasem jest widoczny od razu jeśli chodzi o środki nasenne lub w ciągu 4-6 tygodni jeśli chodzi o antydepresanty, neuroleptyki itp.

czwartek, 29 marca 2012

Początek

Wszystko podobno ma swój początek i koniec. Tak też zapewne będzie z tym tworem. Nie wiem na ile będę miał sił by pisać ale to dobrze mi zrobi. Próba uzewnętrznienia i nazwania emocji towarzyszących memu jakże ciekawemu w swej nudzie życiu będzie co najmniej interesujące.

Kim jestem?
Chłopakiem po dwudziestce jak miliony innych. Z tą jednak różnicą że mam życiowy stygmat. Prawie rok temu rozpoznano u mnie depresje. Coś co podobno jest wymyślone z nudów przez nowoczesnych, nie radzących sobie z dzisiejszymi realiami hipochondryków. Różnica jest jednak bardzo ogromna. Nie wmówiłem sobie tej choroby. Ona pomału wkraczała w moje życie, nie zauważona, zamaskowana, bezbolesna. Gdy zadomowiła się na dobre zaczęła dawać objawy które zaczęły przeszkadzać, izolować, alienować.

Blog ma za zadanie być elektroniczną formą mojego pamiętnika który założyłem w trakcie psychoterapii. Jego zawartość będzie nieco różniła się od papierowej wersji bo będzie okrojona z faktów, imion, nazwisk i sytuacji mogących wskazać osobę piszącą i jej otoczenie. Ma być zarysem i odwzorowaniem życia osoby chorej, cierpiącej na coś co niby jest psychiczne ale daje objawy somatyczne, namacalne  i da się to zauważyć po przeanalizowaniu wpisów. Jedni  mówią na to użalanie się nad sobą ale ja nie potrafię inaczej, uważam takie przekonania za normalne i standardowe jak najbardziej prawidłowe na bieżący stan ducha, nie trwa ono wiecznie, mam chwilowe momenty takich własnie uczuć. Poczucia beznadziejności

Najlepszy jest w tym fakt że nie widać po mnie choroby, nikt z moich bliskich znajomych a mam ich od niedawna nie wiedziałby że choruje gdybym nie powiedział. Kryje się pod maską człowieka szczęśliwego, ambitnego, cieszącego się z życia i z niego korzystającego. Użalam się gdy zamykają się drzwi mojego domu, gdy jestem sam. Sam bo chce i jednocześnie nie chce. Boje się ludzi i nienawidzę ich jednocześnie chcąc być blisko. Chce mieć mnóstwo znajomych. Całkiem niedawno znalazłem przyjaciela i z nim też wiążą się historie mojej choroby. Momenty zwątpienia w przyjaźń a nawet zaprzepaszczenia jej przez moje zachowanie i tzw. odpierdalanie

To co mówię i wyrażam swoimi myślami jest jak najbardziej autentyczne i może się zmieniać od skrajnej euforii do załamania. Są okresy lepsze, gorsze i normalne.

Biorę leki i uczęszczam na psychoterapię. Jestem dobrej myśli choć zdarzają się chwile zwątpienia. Choć trwa to dopiero niecały rok ja już mam dość. Chce już być zdrowy, normalny nieskazany na leki.

Wkrótce napisze coś więcej, obecnie jakoś nie mam pomysłu co mam napisać.

Jutro psychoterapia. Jedno co się nasuwa to fakt że NFZ daje mi 30 minut, co jest za krótkim czasem na to by skończyć choć jedną kwestię o której się rozmawiamy.