czwartek, 26 kwietnia 2012

Przed terapią / Po terapii

I

Bardzo ważną uwagę mam do tych wspomnień trzeba je niezwłocznie spisywać bo ulatują!

Pamiętam kiedy ta kwestia się otworzyła. Wizualizacja tego zjawiska wyglądałaby jako skutek uderzenia w jakąś zamkniętą już ranę i jej ponowne otworzenie. Otworzyła się w autobusie jak wracałem z ostatniej psychoterapii

Kocham ten okres po terapii. Bo to czas kiedy jakaś część mnie wychodzi z ciała i zatapia głowę w moim wnętrzu. Na początku nic nie widzi a potem sprawa się krystalizuje i obraz wyostrza. Jadę i płaczę

To sprawa śmierci dziadka a mianowicie to co po niej jest powodem bólu i łez. To rana przypalona czasem, która teraz krwawi. Zachowanie zespołu pogotowia była w 50% niewłaściwa, jaki ze mnie pesymista widzę szklankę do połowy pustą. No taki jestem! Co sprawiło ból?!

Po pierwsze reanimacja przeprowadzona na łóżku, żeby rodzinie nie było żal że się nie starała załoga. Może na laiku taka pokazówka zrobiłaby wrażenie, jednak nie ze mną takie numery. Każdy powinien wiedzieć jak ratować drugiego człowieka więc ten kardynalny błąd reanimacji na miękkim łóżku każdy powinien zauważyć, jednak ten głupi, zaokularowany, zarośnięty ratownik miał nas za idiotów którzy nie zauważą...

Już od chwili jak krzyknął do kierowcy że to "Odbiór" wiedziałem że nie będzie za wesoło. Niech tam będzie, niech używają swego żargonu ale nie przy rodzinie.

Tym co najbardziej bolało była defibrylacja.
Lekarz mówił że więcej żelu na elektrody, a ten debil że wystarczy. Tak strzelali że aż poparzyli ciało dziadka. Ten ratownik zbezcześcił ciało mojego kochanego dziadka ...
Dziadka wspierającego mnie, mówiącego że jestem jego złotą rybką, zabierającego na konie. Dziadka którego kochałem pomimo jego wad i on mnie też kochał pomimo moich.
Boli mnie dlaczego nie zareagowałem, dlaczego nie pokazałem mu ciosem gdzie jego miejsce. Miałem już 18 lat mogłem się wyładować, a ja biernie stałem. Chciałbym żeby kiedyś ktoś połamał mu żebra i strzelał 360J na sucho!

II

W tej samej chwili w czasie powrotu do domu po terapii objawił mi się powód powołania do pomagania innym ludziom. Studiowania medycyny, masażu, zrobienia podyplomówki z psychoterapii.

Niemam zaufania do lekarzy, chodzi tu od tych z pogotowia, szpitala i pierwszego kontaktu. Choć generalizowanie jest krzywdzące, nie potrafię się od niego uwolnić.
W sytuacji kiedy to ja będę lekarzem będę wiedział co i jak. A nawet jeśli nie będę miał kolegów po fachu z inną potrzebną w danej chwili specjalizacją. Nie chodzi mi tu o bezsensowne przedłużanie agonii lecz działania profilaktyczne, prozdrowotne, prewencyjne.
Przypomina mi się sytuacja ze sklepu Reserved gdzie dostrzegłem utykającego człowieka. Zagadałem, zapytałem o zdrowie i o nogę. Doradziłem wizytę u lekarza. Opaskę uciskającą, żel na obrzęki i ból. Jakim szczęściem dla mych oczu było zobaczenie tego samego człowieka dwa dni później na deptaku chodzącego normalnie. Podziękował mi a niebo zajaśniało i pomyślałem że to jednak będzie dobry dzień. że jednak jestem dobrym człowiekiem...

Masażysta to też bardzo pomocny zawód, sprawiający ulgę w bólu, relaks, rozluźnienie, odstresowanie

Psychoterapia to bardzo świeży pomysł, jak podmuch wiatru w zamkniętym dotąd pomieszczeniu. Spowodowany spotkaniem najcudowniejszej jak dotąd psychoterapeutki. Znamy się bardzo niedługo. A ona czyta ze mnie jak z książki. Uczy nowych słów nazywając to co we mnie siedzi. Czuje się jak jakaś dziewicza kraina z nienazwanymi jeszcze gatunkami roślin i zwierząt. Przy czym pani Beata nie męczy się tym odkrywaniem i operowaniem tasakiem w moich gąszczach wnętrza. Gustownie siedzi w fotelu i popija napój. Pełen luz i wolność. ZAZDROSZCZĘ !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz