I
Bardzo ważną uwagę mam do tych wspomnień trzeba je niezwłocznie spisywać bo ulatują!
Pamiętam kiedy ta kwestia się otworzyła. Wizualizacja tego zjawiska wyglądałaby jako skutek uderzenia w jakąś zamkniętą już ranę i jej ponowne otworzenie. Otworzyła się w autobusie jak wracałem z ostatniej psychoterapii
Kocham ten okres po terapii. Bo to czas kiedy jakaś część mnie wychodzi z ciała i zatapia głowę w moim wnętrzu. Na początku nic nie widzi a potem sprawa się krystalizuje i obraz wyostrza. Jadę i płaczę
To sprawa śmierci dziadka a mianowicie to co po niej jest powodem bólu i łez. To rana przypalona czasem, która teraz krwawi. Zachowanie zespołu pogotowia była w 50% niewłaściwa, jaki ze mnie pesymista widzę szklankę do połowy pustą. No taki jestem! Co sprawiło ból?!
Po pierwsze reanimacja przeprowadzona na łóżku, żeby rodzinie nie było żal że się nie starała załoga. Może na laiku taka pokazówka zrobiłaby wrażenie, jednak nie ze mną takie numery. Każdy powinien wiedzieć jak ratować drugiego człowieka więc ten kardynalny błąd reanimacji na miękkim łóżku każdy powinien zauważyć, jednak ten głupi, zaokularowany, zarośnięty ratownik miał nas za idiotów którzy nie zauważą...
Już od chwili jak krzyknął do kierowcy że to "Odbiór" wiedziałem że nie będzie za wesoło. Niech tam będzie, niech używają swego żargonu ale nie przy rodzinie.
Tym co najbardziej bolało była defibrylacja.
Lekarz mówił że więcej żelu na elektrody, a ten debil że wystarczy. Tak strzelali że aż poparzyli ciało dziadka. Ten ratownik zbezcześcił ciało mojego kochanego dziadka ...
Dziadka wspierającego mnie, mówiącego że jestem jego złotą rybką, zabierającego na konie. Dziadka którego kochałem pomimo jego wad i on mnie też kochał pomimo moich.
Boli mnie dlaczego nie zareagowałem, dlaczego nie pokazałem mu ciosem gdzie jego miejsce. Miałem już 18 lat mogłem się wyładować, a ja biernie stałem. Chciałbym żeby kiedyś ktoś połamał mu żebra i strzelał 360J na sucho!
II
W tej samej chwili w czasie powrotu do domu po terapii objawił mi się powód powołania do pomagania innym ludziom. Studiowania medycyny, masażu, zrobienia podyplomówki z psychoterapii.
Niemam zaufania do lekarzy, chodzi tu od tych z pogotowia, szpitala i pierwszego kontaktu. Choć generalizowanie jest krzywdzące, nie potrafię się od niego uwolnić.
W sytuacji kiedy to ja będę lekarzem będę wiedział co i jak. A nawet jeśli nie będę miał kolegów po fachu z inną potrzebną w danej chwili specjalizacją. Nie chodzi mi tu o bezsensowne przedłużanie agonii lecz działania profilaktyczne, prozdrowotne, prewencyjne.
Przypomina mi się sytuacja ze sklepu Reserved gdzie dostrzegłem utykającego człowieka. Zagadałem, zapytałem o zdrowie i o nogę. Doradziłem wizytę u lekarza. Opaskę uciskającą, żel na obrzęki i ból. Jakim szczęściem dla mych oczu było zobaczenie tego samego człowieka dwa dni później na deptaku chodzącego normalnie. Podziękował mi a niebo zajaśniało i pomyślałem że to jednak będzie dobry dzień. że jednak jestem dobrym człowiekiem...
Masażysta to też bardzo pomocny zawód, sprawiający ulgę w bólu, relaks, rozluźnienie, odstresowanie
Psychoterapia to bardzo świeży pomysł, jak podmuch wiatru w zamkniętym dotąd pomieszczeniu. Spowodowany spotkaniem najcudowniejszej jak dotąd psychoterapeutki. Znamy się bardzo niedługo. A ona czyta ze mnie jak z książki. Uczy nowych słów nazywając to co we mnie siedzi. Czuje się jak jakaś dziewicza kraina z nienazwanymi jeszcze gatunkami roślin i zwierząt. Przy czym pani Beata nie męczy się tym odkrywaniem i operowaniem tasakiem w moich gąszczach wnętrza. Gustownie siedzi w fotelu i popija napój. Pełen luz i wolność. ZAZDROSZCZĘ !
czwartek, 26 kwietnia 2012
środa, 25 kwietnia 2012
Aktywizacja
Potencjał aktywizacyjny moich leków się wyczerpał, na uczelni nie byłem w poniedziałek, dziś i zanosi się że nie będę w piątek. Zamiast stawiać czoła problemom uciekam, muszę to zmienić ale w jaki sposób?
Zapisałem się na kurs języka migowego, zajęcia w czwartki i piątki aż do 21 czerwca. Nie będzie mnie na części anatomii w czwartki i nie zdążę na fitness w piątek... Smutno trochę ale cóż jakoś sobie poradzę. To ja i moje dobro jest najważniejsze. Czas na zmiany ale jak się one będą odbywać?
Zapisałem się na kurs języka migowego, zajęcia w czwartki i piątki aż do 21 czerwca. Nie będzie mnie na części anatomii w czwartki i nie zdążę na fitness w piątek... Smutno trochę ale cóż jakoś sobie poradzę. To ja i moje dobro jest najważniejsze. Czas na zmiany ale jak się one będą odbywać?
niedziela, 22 kwietnia 2012
Skutki uboczne
Skutki brania leków są różne i na pewno dotyczą prawie każdego układu w ciele. Jednakże nie każdy je ma i nie przez taką samą ilość czasu. Jedne mijają, drugie nie i dyskwalifikują z ich dalszego zażywania. Ogólnie nie jest tak źle.
Jeśli chodzi o tycie, to ono zależy jedynie od biorącego. Czy ulegnie wilczemu apetytowi czy będzie trzymał się tego co i w jakich ilościach jadł wcześniej. U mnie nie występują jakieś zaburzenia w tym temacie. Obecnie nie czuje głodu przez nowe leki nasenne. Czy to złe? Nie wiem dla mnie bardzo wygodne szczególnie w trakcie małej wiosennej redukcji.
Nowe leki
Mam je od minionej środy. Początek ich brania był co najmniej kosmiczny bo zatkany nos i pulsowanie całego ciała, ale teraz nawet po zwiększeniu dawki jest całkiem spoko. Poranne nie wiem może zmienimy na następnej wizycie może nie. Jedynym problem jest, że nie mogę jeszcze ustalić ile godzin przed snem je brać żeby działały najefektywniej bo 1-2h, działają koło 3.00 nad ranem
Co się u mnie przez tydzień działo? Uczelnia, uczelnia i uczelnia. Chce przed majówką trochę pozaliczać żeby mieć w maju już lekkie wakacje a w czerwcu to już w ogóle mało się uczyć. Zobaczymy jak to się potoczy. Bardzo wielka obojętność mnie ogarnęła, luz którego nigdy nie czułem i to całkiem fajne uczcie. Może lekko destrukcyjne, ale bardzo przyjemnie jak u człowiek który dąży do doskonałości i wszystko ma się toczyć według jakiegoś planu. Uczelnia mnie lekko denerwuje.
Przykładem wartym zaprezentowania i najlepiej oddającym powody irytacji jest czwartkowa anatomia. Zaczyna się według planu o 8. Wykładowczyni w kurtce przyszła do Nas o 8.33, dała klucze i powiedziała że zaraz przyjdzie. Przyszła o 9.23, by wyjść na "15 minut" po 45 minutach zajęć i wrócić o 11.15, kwadrans przed końcem wykładu. Czyż to nie piękne? Nie denerwowałbym się gdyby nie mówiła że musimy pracować bo czasu coraz mniej i w ogóle.
Plany wakacyjne jakoś się zarysowują jednak za wcześnie na jakieś deklaracje. Na razie będę tajemniczy w tej kwestii.
Jeśli chodzi o tycie, to ono zależy jedynie od biorącego. Czy ulegnie wilczemu apetytowi czy będzie trzymał się tego co i w jakich ilościach jadł wcześniej. U mnie nie występują jakieś zaburzenia w tym temacie. Obecnie nie czuje głodu przez nowe leki nasenne. Czy to złe? Nie wiem dla mnie bardzo wygodne szczególnie w trakcie małej wiosennej redukcji.
Nowe leki
Mam je od minionej środy. Początek ich brania był co najmniej kosmiczny bo zatkany nos i pulsowanie całego ciała, ale teraz nawet po zwiększeniu dawki jest całkiem spoko. Poranne nie wiem może zmienimy na następnej wizycie może nie. Jedynym problem jest, że nie mogę jeszcze ustalić ile godzin przed snem je brać żeby działały najefektywniej bo 1-2h, działają koło 3.00 nad ranem
Co się u mnie przez tydzień działo? Uczelnia, uczelnia i uczelnia. Chce przed majówką trochę pozaliczać żeby mieć w maju już lekkie wakacje a w czerwcu to już w ogóle mało się uczyć. Zobaczymy jak to się potoczy. Bardzo wielka obojętność mnie ogarnęła, luz którego nigdy nie czułem i to całkiem fajne uczcie. Może lekko destrukcyjne, ale bardzo przyjemnie jak u człowiek który dąży do doskonałości i wszystko ma się toczyć według jakiegoś planu. Uczelnia mnie lekko denerwuje.
Przykładem wartym zaprezentowania i najlepiej oddającym powody irytacji jest czwartkowa anatomia. Zaczyna się według planu o 8. Wykładowczyni w kurtce przyszła do Nas o 8.33, dała klucze i powiedziała że zaraz przyjdzie. Przyszła o 9.23, by wyjść na "15 minut" po 45 minutach zajęć i wrócić o 11.15, kwadrans przed końcem wykładu. Czyż to nie piękne? Nie denerwowałbym się gdyby nie mówiła że musimy pracować bo czasu coraz mniej i w ogóle.
Plany wakacyjne jakoś się zarysowują jednak za wcześnie na jakieś deklaracje. Na razie będę tajemniczy w tej kwestii.
niedziela, 15 kwietnia 2012
Co to za życie?!
Żyje, jeszcze ...
Ale co to za życie? To wegetacja. Zagubiłem wszystko na co ciężko pracowałem od października. Brak mi pewności czegokolwiek. Czas uporać się z największym problemem czyli uczelnią. Zmuszę się do chodzenia do niej codziennie i zmuszę się do zaliczenia wszystkiego co zaległe w ciągu tych dwóch tygodni do majówki by się nią cieszyć należycie.
Kolejnym jest zmiana diety na bardziej lekką kolorową i wiosenną żeby zrzucić co nieco i żeby było lżej. Dziś ostatnie chwile z czekoladą itp. A od jutra jogurt naturalny, serki wiejskie owoce i warzywa !
Ale co to za życie? To wegetacja. Zagubiłem wszystko na co ciężko pracowałem od października. Brak mi pewności czegokolwiek. Czas uporać się z największym problemem czyli uczelnią. Zmuszę się do chodzenia do niej codziennie i zmuszę się do zaliczenia wszystkiego co zaległe w ciągu tych dwóch tygodni do majówki by się nią cieszyć należycie.
Kolejnym jest zmiana diety na bardziej lekką kolorową i wiosenną żeby zrzucić co nieco i żeby było lżej. Dziś ostatnie chwile z czekoladą itp. A od jutra jogurt naturalny, serki wiejskie owoce i warzywa !
sobota, 14 kwietnia 2012
Gorzej
Jest mi gorzej niż wczoraj. W ogóle przez ostatnie 3 tygodnie jest mi coraz gorzej. Czyżby kolejne pogorszenie nastroju z nie wiadomo jakiego powodu?
Każda sytuacja dla mnie staje się wielkim problemem.
Przyjaciel się nie odzywa
Mam dużo zaliczeń
Majówka dopiero za dwa tygodnie
Nie chce mi się imprezować
Co się znowu ze mną dzieje?!
Było już tak pięknie, a tu choroba po raz kolejny uciera mi nosa i pokazuje że tak szybko to się nie wyleczę. Ciężko mi, fizycznie na barkach czuje jakiś dziwny nacisk, a moje myśli dążą tylko w jednym kierunku. Nie uda mi się. Nic nie osiągnę. Nie dam rady. Brak mi motywacji. Nie wiem czy nie będzie potrzebna kolejna wizyta u psychiatry bo bez zmiany leków porannych, nie zajdziemy daleko. Jak nie pomoże mi zmiana wieczornych, trzeba będzie się zwrócić o pomoc.
Bardzo krzepiący jest fakt że w środę mam psychoterapię. Pogadam o tym stanie, może jakoś sam zneutralizuje jego skutki. Mam jednak wielkie przeświadczenie że się nie uda !
Każda sytuacja dla mnie staje się wielkim problemem.
Przyjaciel się nie odzywa
Mam dużo zaliczeń
Majówka dopiero za dwa tygodnie
Nie chce mi się imprezować
Co się znowu ze mną dzieje?!
Było już tak pięknie, a tu choroba po raz kolejny uciera mi nosa i pokazuje że tak szybko to się nie wyleczę. Ciężko mi, fizycznie na barkach czuje jakiś dziwny nacisk, a moje myśli dążą tylko w jednym kierunku. Nie uda mi się. Nic nie osiągnę. Nie dam rady. Brak mi motywacji. Nie wiem czy nie będzie potrzebna kolejna wizyta u psychiatry bo bez zmiany leków porannych, nie zajdziemy daleko. Jak nie pomoże mi zmiana wieczornych, trzeba będzie się zwrócić o pomoc.
Bardzo krzepiący jest fakt że w środę mam psychoterapię. Pogadam o tym stanie, może jakoś sam zneutralizuje jego skutki. Mam jednak wielkie przeświadczenie że się nie uda !
piątek, 13 kwietnia 2012
Poświątecznie
Jak mnie tu długo nie było!
Kłamię !!
Wchodziłem tu codziennie patrząc na to jak mój blog odwiedzają kolejni żądni wiedzy o tak chorym człowieku jak ja.
Jakoś nie miałem weny żeby coś napisać i żeby było to tak dobre jak wpis Wstrząs który jest najczęściej wyświetlany.
Pomyślałem jednak, że piszę dla siebie, a nie by zdobyć miliony czytelników. Wole ludzi oddanych a nie miliony czytających raz. Może kiedyś spotkamy się na promocji mojej książki która będzie odzwierciedlaniem tego co piszę tutaj, nie wiem to bardzo dalekie plany
Jak minęły święta?
Cudownie jak zawsze!
Przepraszam, lubię naciągać fakty, było normalnie tak jak zwykle miejscami nerwowo.
Co mnie zirytowało że część rodziny zapomniała o moich urodzinach, szczególnie zabolało mnie ze mój chrzestny nie złożył mi życzeń. Odpłacę mu się tym samym choć ma je jedynie raz na 4 lata. Jak dożyje wypnę się na niego tak jak on w święta.
Mój brat i mama stwierdzili że robię z igły widły, że to nic szczególnego, przecież ja innym nie składam życzeń na urodziny. Tylko mylą się bo pamiętam daty urodzin wszystkich z rodziny, pamiętam o dniu kobiet i innych świętach i imieninach. No cóż ... trzeba będzie jakoś to załatwić
Byłem dziś u psychiatry na pierwszej wizycie od 2 miesięcy. Powiedziałem co mi na sercu leżało, jakie zmiany negatywne zaszły, jak to widzę, poskarżyłem się na psychoterapeutkę trochę. Zmieniła mi leki wieczorne, za miesiąc może te poranne. Bo jakoś wraca to co było, a to mnie nie pokoi, po drugie wyalienowałem się. Nie chce mi się chodzić na imprezy, rozmawiać ze znajomymi, chodzić na uczelnie, bałem się wczoraj zostać na warsztatach i w ogóle cienko jest.
A tu zaczynają się zaliczenia na uczelni a mi brak sił motywacji celu ...
Może będę miał w końcu łóżko do masażu i będę masował rodzinę i znajomych
Wczoraj poznałem prywatnego trenera na targach w na moje uczelni. Zaprosił mnie na FB, gadamy nawet teraz mówi że całkiem obcykany jestem w sprawach ćwiczeń i jak się zawezmę to może będzie sukces na plaży. No zobaczymy
Kupiłem Vive bo coś mnie tknęło i co się okazało? Pan Zagrobelny przyznaje się do depresji. To bardzo krzepiące że są ludzie którzy cierpią na nią a po nich nie widać tak jak w moim przypadku. Wersja bez filmu to koszt tylko 99 groszy także polecam :)
Kłamię !!
Wchodziłem tu codziennie patrząc na to jak mój blog odwiedzają kolejni żądni wiedzy o tak chorym człowieku jak ja.
Jakoś nie miałem weny żeby coś napisać i żeby było to tak dobre jak wpis Wstrząs który jest najczęściej wyświetlany.
Pomyślałem jednak, że piszę dla siebie, a nie by zdobyć miliony czytelników. Wole ludzi oddanych a nie miliony czytających raz. Może kiedyś spotkamy się na promocji mojej książki która będzie odzwierciedlaniem tego co piszę tutaj, nie wiem to bardzo dalekie plany
Jak minęły święta?
Cudownie jak zawsze!
Przepraszam, lubię naciągać fakty, było normalnie tak jak zwykle miejscami nerwowo.
Co mnie zirytowało że część rodziny zapomniała o moich urodzinach, szczególnie zabolało mnie ze mój chrzestny nie złożył mi życzeń. Odpłacę mu się tym samym choć ma je jedynie raz na 4 lata. Jak dożyje wypnę się na niego tak jak on w święta.
Mój brat i mama stwierdzili że robię z igły widły, że to nic szczególnego, przecież ja innym nie składam życzeń na urodziny. Tylko mylą się bo pamiętam daty urodzin wszystkich z rodziny, pamiętam o dniu kobiet i innych świętach i imieninach. No cóż ... trzeba będzie jakoś to załatwić
Byłem dziś u psychiatry na pierwszej wizycie od 2 miesięcy. Powiedziałem co mi na sercu leżało, jakie zmiany negatywne zaszły, jak to widzę, poskarżyłem się na psychoterapeutkę trochę. Zmieniła mi leki wieczorne, za miesiąc może te poranne. Bo jakoś wraca to co było, a to mnie nie pokoi, po drugie wyalienowałem się. Nie chce mi się chodzić na imprezy, rozmawiać ze znajomymi, chodzić na uczelnie, bałem się wczoraj zostać na warsztatach i w ogóle cienko jest.
A tu zaczynają się zaliczenia na uczelni a mi brak sił motywacji celu ...
Może będę miał w końcu łóżko do masażu i będę masował rodzinę i znajomych
Wczoraj poznałem prywatnego trenera na targach w na moje uczelni. Zaprosił mnie na FB, gadamy nawet teraz mówi że całkiem obcykany jestem w sprawach ćwiczeń i jak się zawezmę to może będzie sukces na plaży. No zobaczymy
Kupiłem Vive bo coś mnie tknęło i co się okazało? Pan Zagrobelny przyznaje się do depresji. To bardzo krzepiące że są ludzie którzy cierpią na nią a po nich nie widać tak jak w moim przypadku. Wersja bez filmu to koszt tylko 99 groszy także polecam :)
czwartek, 5 kwietnia 2012
Gorączka przedświątecznego ranka
Zastanawiacie się zapewne co robiłem dotąd że nic nie opublikowałem.
Zajmowałem się gorączką przedświątecznego ranka, cudowny twór zdarza się co roku, najczęściej przypada w moje urodziny, Wielkanoc mianowicie. Kocham święta za to że spotykam się z rodziną, zjeżdżają się wszyscy, tradycją są święta u babci, każda pani domu przynosi jakieś smakołyki i uzbiera się zawsze cały stół jedzenia. Rozmawiamy o różnych rzeczach ale nie jako tematyka nie jest ważna, ważny jest fakt bycia razem.
Bardzo cenię te relacje bo do października 2011 roku nie miałem nikogo bliskiego poza rodziną. Potem pojawił się przyjaciel, przyjaciółka, dobrzy znajomi przyjaciela stający się moimi znajomymi i inni ludzie których jakoś tam poznałem różnymi sposobami. Cudowna sprawa!
Jutro muszę zanieść iPhone do naprawy bo przestał działać mi przycisk Home. Potem wpadnę po spodnie do Reserved.
Spodnie ...
Z nimi wiąże się kolejna moja bardzo intrygująca właściwość niezdecydowanie. Szukałem spodni dla siebie 2 tygodnie, mam tylko jedną parę spodni w których chodzę na uczelnie. Skąd ta ubogość? Właśnie z mojego niezdecydowania, nie umiem wybrać jednej pary czegokolwiek. Zdecydować się na różne rzeczy. Niestety rozszerza się to coraz bardziej bo od pewnego czasu mam problem z jedzeniem. Nie potrafię zdecydować co zjeść, buszuje po garach i lodówce tak średnio h przed każdym posiłkiem i zastanawiam się co zjeść.
Wyznaję zasadę że wraz z upływem dnia w posiłku powinno być mniej węglowodanów a więcej białka. Rano sprawa jest prosta bo owsianka załatwia sprawę tylko z czym? Rodzynki, morele inne suszone owoce, może jabłko smażone z cynamonem, różnie bywa. Potem jest tylko gorzej bo jeśli mam zwyczaj i rytuał jedzenia śniadania codziennie podobnego, opcjonalnie płatków z jogurtem naturalnym. To drugie śniadanie, obiad, przekąska, podwieczorek i kolacja są już sprawą trudną. Dlatego moja lodówka uzbrojona jest w serki homogenizowane, jogurty naturalne i smakowe, mleko smakowe, serki wiejskie, twaróg itp. mam też owoce i warzywa do dyspozycji bo zgodnie z rodziną Piątkowskich, jem pięć porcji warzyw i owoców dziennie ku chwale memu organizmowi. Choć czasem jak mam spadek nastroju to nie jest tak kolorowo i w ostateczności zostaje mi woda i Ispagul dla zabicia głodu...
Zajmowałem się gorączką przedświątecznego ranka, cudowny twór zdarza się co roku, najczęściej przypada w moje urodziny, Wielkanoc mianowicie. Kocham święta za to że spotykam się z rodziną, zjeżdżają się wszyscy, tradycją są święta u babci, każda pani domu przynosi jakieś smakołyki i uzbiera się zawsze cały stół jedzenia. Rozmawiamy o różnych rzeczach ale nie jako tematyka nie jest ważna, ważny jest fakt bycia razem.
Bardzo cenię te relacje bo do października 2011 roku nie miałem nikogo bliskiego poza rodziną. Potem pojawił się przyjaciel, przyjaciółka, dobrzy znajomi przyjaciela stający się moimi znajomymi i inni ludzie których jakoś tam poznałem różnymi sposobami. Cudowna sprawa!
Jutro muszę zanieść iPhone do naprawy bo przestał działać mi przycisk Home. Potem wpadnę po spodnie do Reserved.
Spodnie ...
Z nimi wiąże się kolejna moja bardzo intrygująca właściwość niezdecydowanie. Szukałem spodni dla siebie 2 tygodnie, mam tylko jedną parę spodni w których chodzę na uczelnie. Skąd ta ubogość? Właśnie z mojego niezdecydowania, nie umiem wybrać jednej pary czegokolwiek. Zdecydować się na różne rzeczy. Niestety rozszerza się to coraz bardziej bo od pewnego czasu mam problem z jedzeniem. Nie potrafię zdecydować co zjeść, buszuje po garach i lodówce tak średnio h przed każdym posiłkiem i zastanawiam się co zjeść.
Wyznaję zasadę że wraz z upływem dnia w posiłku powinno być mniej węglowodanów a więcej białka. Rano sprawa jest prosta bo owsianka załatwia sprawę tylko z czym? Rodzynki, morele inne suszone owoce, może jabłko smażone z cynamonem, różnie bywa. Potem jest tylko gorzej bo jeśli mam zwyczaj i rytuał jedzenia śniadania codziennie podobnego, opcjonalnie płatków z jogurtem naturalnym. To drugie śniadanie, obiad, przekąska, podwieczorek i kolacja są już sprawą trudną. Dlatego moja lodówka uzbrojona jest w serki homogenizowane, jogurty naturalne i smakowe, mleko smakowe, serki wiejskie, twaróg itp. mam też owoce i warzywa do dyspozycji bo zgodnie z rodziną Piątkowskich, jem pięć porcji warzyw i owoców dziennie ku chwale memu organizmowi. Choć czasem jak mam spadek nastroju to nie jest tak kolorowo i w ostateczności zostaje mi woda i Ispagul dla zabicia głodu...
niedziela, 1 kwietnia 2012
Słowa
Ciągle męczy mnie popsucie relacji z przyjacielem. Muszę wrzucić na luz w tej kwestii bo oszaleje, a komunikując się z sobą powierzchownie nawet udaje się nam nie kłócić.
Kłócić to zbyt wielkie słowo gdy ja chce coś wyjaśnić ON pisze że nie chce tak rozmawiać/musi lecieć albo uwaga dziś mało że z krzesła nie spadłem napisał "kurdę piszę CV dla kolegii"
Czas pokaże.
Napisał mi też nie powinienem mieć do niego żalu bo nic mi nie obiecywał. Jakby się nad tym głębiej zastanowić to na początku naszej znajomości mówiłem do niego trenerze osobisty, to on napisał że 50% to dieta, 30% to siłownia a pozostałem zmiana image i będę nowym człowiekiem. Ale trzeba napisać że teraz ma mało czasu a nawet jeśli go ma wykorzystuje go na zajmowanie się sobą. Ja też postanowiłem zając się sobą. Zacząłem chodzić na fitness, biegać, skakać na skakance i ćwiczyć na podłodze w domu. Zajmie to czas który chciałbym aby był dla mnie poświęcony przez NIEGO dla mnie.
Zobaczymy nie ma sensu się obrażać bo to ja tu jestem chory i mam skrzywione spojrzenie na różne sprawy może faktycznie jest tak jak mówi. A dystans który wytworzył się do mnie z automatu z czasem zniknie bo sprawy które Nas poróżniły zostały niedawno wyjaśnione.
Najbardziej boli fakt że powiedział mi o co mu chodzi dopiero niedawno kiedy ja chciałem wytwarzać dystans. Traktować go jak kolegę których nie mam czyli jak nikogo. Cześć, Do widzenia i nic więcej. Jednak nie potrafię ...
Doskonałym sposobem żeby przeszła mi złość to czytanie naszych rozmów na FB z września października jak się dopiero zapoznawaliśmy. Wtedy było zajebiście a teraz będzie jeszcze lepiej! Taką mam nadzieje
Do szkoły pójdę jutro tylko na jedne zajęcia potem robię sobie wolne do po świętach. Wtedy wielkie zmiany, ostre kucie, moje urodziny, JEGO urodziny i majówka. Będzie cudnie
Kłócić to zbyt wielkie słowo gdy ja chce coś wyjaśnić ON pisze że nie chce tak rozmawiać/musi lecieć albo uwaga dziś mało że z krzesła nie spadłem napisał "kurdę piszę CV dla kolegii"
Czas pokaże.
Napisał mi też nie powinienem mieć do niego żalu bo nic mi nie obiecywał. Jakby się nad tym głębiej zastanowić to na początku naszej znajomości mówiłem do niego trenerze osobisty, to on napisał że 50% to dieta, 30% to siłownia a pozostałem zmiana image i będę nowym człowiekiem. Ale trzeba napisać że teraz ma mało czasu a nawet jeśli go ma wykorzystuje go na zajmowanie się sobą. Ja też postanowiłem zając się sobą. Zacząłem chodzić na fitness, biegać, skakać na skakance i ćwiczyć na podłodze w domu. Zajmie to czas który chciałbym aby był dla mnie poświęcony przez NIEGO dla mnie.
Zobaczymy nie ma sensu się obrażać bo to ja tu jestem chory i mam skrzywione spojrzenie na różne sprawy może faktycznie jest tak jak mówi. A dystans który wytworzył się do mnie z automatu z czasem zniknie bo sprawy które Nas poróżniły zostały niedawno wyjaśnione.
Najbardziej boli fakt że powiedział mi o co mu chodzi dopiero niedawno kiedy ja chciałem wytwarzać dystans. Traktować go jak kolegę których nie mam czyli jak nikogo. Cześć, Do widzenia i nic więcej. Jednak nie potrafię ...
Doskonałym sposobem żeby przeszła mi złość to czytanie naszych rozmów na FB z września października jak się dopiero zapoznawaliśmy. Wtedy było zajebiście a teraz będzie jeszcze lepiej! Taką mam nadzieje
Do szkoły pójdę jutro tylko na jedne zajęcia potem robię sobie wolne do po świętach. Wtedy wielkie zmiany, ostre kucie, moje urodziny, JEGO urodziny i majówka. Będzie cudnie
Ból
Nie mogę otrząsnąć się z ostatniej piątkowej psychoterapii. Czuje się pobity wewnętrznie. Brak mi sił i chęci do działania, motywacji brakuje mi wszystkiego.
Jedna zaburzona relacja z jednym człowiekiem i takie skutki. Jest mi z tym źle jednocześnie nie wiem jak to rozwiązać, jak zadziałać w sposób który będzie dla mnie dobry, który przyniesie oczekiwane pozytywne skutki.
Dochodzimy do sedna, czuje się zagubiony...
Emocjonalnie jestem 5 latkiem, czuje się na 15, mam jakieś 20.
Mogę nadrabiać stracony czas, stracone szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko zacząć układać od początku do dnia dzisiejszego.
Najcięższa z prac jest praca nad samym sobą, podobna jest do porodu, kiedy trzeba wydalić arbuza otworem wielkości cytryny.
Jedna zaburzona relacja z jednym człowiekiem i takie skutki. Jest mi z tym źle jednocześnie nie wiem jak to rozwiązać, jak zadziałać w sposób który będzie dla mnie dobry, który przyniesie oczekiwane pozytywne skutki.
Dochodzimy do sedna, czuje się zagubiony...
Emocjonalnie jestem 5 latkiem, czuje się na 15, mam jakieś 20.
Mogę nadrabiać stracony czas, stracone szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko zacząć układać od początku do dnia dzisiejszego.
Najcięższa z prac jest praca nad samym sobą, podobna jest do porodu, kiedy trzeba wydalić arbuza otworem wielkości cytryny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)